Pomysł, który pojawił się nagle i wzbudził spore kontrowersje – skrócone lekcje z 45 do 40 minut. Choć dla uczniów może brzmieć jak dobra wiadomość, nauczyciele widzą w nim przede wszystkim reakcję na niskie podwyżki. Jednak wśród środowisk edukacyjnych nie ma jednomyślności.
Przeczytaj również: Opłaty za parkowanie na UAM
Skrócone lekcje? Czyj to pomysł?
Z ideą wyszedł Niezależny Związek Zawodowy Oświata Polska, który zaproponował skrócenie zajęć jako formę odpowiedzi na niezadowalające warunki płacowe nauczycieli. Pięciominutowe cięcie w każdej lekcji miałoby ograniczyć ich czas pracy, niejako kompensując brak znaczących podwyżek. Ostatnia regulacja płacowa przyniosła jedynie 5-procentowy wzrost wynagrodzeń, co w opinii wielu pedagogów jest niewystarczające.
Jednak nie wszyscy popierają ten pomysł. Związek Nauczycielstwa Polskiego jasno odcina się od tej inicjatywy.
– To nie jest pomysł Związku Nauczycielstwa Polskiego i nie utożsamiamy się z nim – podkreśla Magdalena Kaszulanis, rzecznik prasowa ZNP.
Co na to organy?
Niepewność panuje także w instytucjach odpowiedzialnych za edukację. Kuratorium Oświaty w Poznaniu informuje, że nie otrzymało żadnych oficjalnych wytycznych w tej sprawie.
– W tym momencie lekcje trwają 45 minut, a pomysł ich skrócenia nie wypłynął od nas – zaznacza Karolina Adamska, dyrektorka Wydziału Wspierania Edukacji Kuratorium Oświaty w Poznaniu.
Skrócone lekcje to duża zmiana
Niejasności wokół całej sprawy jest wiele. Skrócenie lekcji w trakcie roku szkolnego byłoby dużą zmianą organizacyjną, a decyzja w tej kwestii wymagałaby oficjalnych regulacji. Czy zatem to jedynie luźna propozycja, która nigdy nie wejdzie w życie, czy faktycznie możliwy scenariusz na przyszłość? Jedno jest pewne – temat budzi emocje zarówno wśród nauczycieli, jak i rodziców, którzy zastanawiają się, jaki wpływ miałoby to na edukację ich dzieci.