Jeszcze kilka lat temu odnowiona, gotowa na przyjęcie nowych pacjentek. Dziś – pusta, zamknięta, zgaszona. Porodówka w jarocińskim szpitalu przestaje funkcjonować. Oficjalny powód? Straty finansowe. Nieoficjalnie – to kolejny symbol coraz większych problemów systemu opieki zdrowotnej, który zamiast wspierać nowe życie, zmuszony jest zamykać przed nim drzwi.

Przeczytaj również: Rytuał z jadem żaby. Kobieta w ciężkim stanie w poznańskim szpitalu

Porodówka – zmodernizowana, ale niepotrzebna?

W 2020 roku oddział przeszedł gruntowną modernizację. Sale zostały wyposażone zgodnie z najnowszymi standardami, warunki poprawiły się diametralnie. Ale jedno się nie zmieniło – liczba porodów. Z roku na rok malała. Władze powiatu i dyrekcja szpitala przyglądały się sytuacji uważnie. Mimo starań, liczby nie dawały nadziei.

– Oddział ginekologiczno-położniczy generował największe straty w całym szpitalu – przyznał w rozmowie z jarocinska.pl starosta jarociński Mariusz Stolecki. – Nie możemy wiecznie opierać się na dofinansowaniu z powiatu. To sytuacja, która wcześniej czy później musiała się zakończyć.

Strata, której nie da się przeliczyć na pieniądze

Wyniki finansowe były bezlitosne. 2,5 miliona złotych straty na oddziale położniczo-ginekologicznym i pół miliona na oddziale noworodkowym – to bilans tylko za pierwsze półrocze. – Ta decyzja nie była łatwa – przyznaje prezes szpitala Beata Walczak-Silińska. – Wdrożyliśmy działania naprawcze, ale efekty nie były wystarczające.

W efekcie pracy pozbawionych zostało 16 osób, przede wszystkim położne. Kobiety, które często przez dekady były pierwszymi osobami witającymi dzieci na świecie. Ich miejsca pracy zamilkną, podobnie jak sale, w których jeszcze niedawno słychać było płacz noworodków.

Coraz mniej miejsc na narodziny

To już trzecia porodówka, która znika z mapy Wielkopolski w tym roku. Wcześniej zamknięto oddziały w Chodzieży i Turku. Każde takie zamknięcie to nie tylko problem organizacyjny, ale i psychologiczny dla przyszłych matek – oddział porodowy przestaje być miejscem dostępnym i bliskim. Rodziny zmuszone są do podróży, do szukania opieki w innych miastach, do narodzin w warunkach stresu, braku znajomego personelu i często – tłoku w pozostałych placówkach.

Porodówka. Czy to tylko liczby?

Decyzje takie jak ta w Jarocinie tłumaczy się tabelami, wykresami i analizami. Ale za każdą z tych decyzji kryją się ludzie – kobiety, które liczyły, że urodzą blisko domu, z partnerem, pod opieką znajomych położnych. Personel, który przez lata budował zaufanie i oferował coś więcej niż tylko opiekę medyczną – dawał poczucie bezpieczeństwa.

Zamknięcie porodówki to nie tylko koniec oddziału. To koniec pewnej lokalnej historii, fragmentu życia społeczności. I dramat tych, którzy zostali z tą decyzją sam na sam.