W miarę jak dni stają się dłuższe, a słońce zachęca do wypraw na łono natury, coraz częściej zapominamy o zagrożeniach, które czają się wśród traw i leśnych zarośli. Jednym z nich jest borelioza – podstępna choroba przenoszona przez kleszcze, która od lat stanowi realne wyzwanie dla służby zdrowia. Najnowsze dane nie pozostawiają złudzeń – przypadków zachorowań jest znacznie więcej niż w ubiegłym roku, a ciepłe miesiące dopiero się zaczęły.

Przeczytaj również: Powrót do domu. Podgorzałki znów pływają na wolności

Borelioza w Polsce. Skokowy wzrost przypadków

Według danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny, w pierwszym półroczu 2025 roku odnotowano w Polsce 11 719 przypadków boreliozy. To niemal 28 procent więcej niż w analogicznym okresie poprzedniego roku. Wzrost liczby zachorowań dotyczy również przypadków kleszczowego zapalenia mózgu – groźnej choroby neurologicznej, której również winne są kleszcze. Od stycznia do czerwca zdiagnozowano 203 przypadki, co budzi niepokój lekarzy i epidemiologów.

Poznań i okolice: spokojniej, ale z tendencją wzrostową

W samym Poznaniu oraz powiecie poznańskim sytuacja wydaje się bardziej stabilna. Od początku roku do końca czerwca zgłoszono tutaj 348 przypadków boreliozy, wobec 322 rok wcześniej. Choć różnica – 26 przypadków – może nie wydawać się drastyczna, to w perspektywie wzrostu ogólnokrajowego wpisuje się w niepokojący trend. Pocieszające może być to, że do tej pory nie odnotowano ani jednego przypadku kleszczowego zapalenia mózgu, podczas gdy w 2024 roku zarejestrowano dwa takie przypadki.

Letnie miesiące – sezon żniw dla boreliozy

Lato to czas, kiedy ryzyko ukąszenia przez kleszcza drastycznie rośnie. Cyryla Staszewska, rzeczniczka Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu, podkreśla, że właśnie w cieplejszych miesiącach odnotowuje się najwięcej zachorowań.

To czas, kiedy chętnie spędzamy wolne chwile w lasach, parkach, na łąkach. Z pozoru niewinne spacery wśród zieleni stają się jednak okazją do kontaktu z kleszczami, które w trawie, zaroślach i na obrzeżach lasów czują się jak w domu. Wystarczy chwila nieuwagi – i jeden pasożyt przenoszący groźną chorobę może na wiele tygodni, miesięcy, a czasem lat zmienić życie człowieka.

Borelioza – cichy wróg o wielu twarzach

Borelioza jest chorobą niejednoznaczną. Wywołuje ją bakteria Borrelia burgdorferi, którą przenoszą kleszcze. Jej objawy potrafią naśladować wiele innych schorzeń, dlatego diagnoza często bywa opóźniona. Pierwszym i najbardziej rozpoznawalnym symptomem jest tzw. rumień wędrujący – czerwony pierścień wokół miejsca ukąszenia, który z czasem się powiększa. Ale to dopiero początek.

Chorzy skarżą się na przewlekłe zmęczenie, bóle głowy, zawroty, a w bardziej zaawansowanych przypadkach – na porażenia nerwów, najczęściej twarzowego, prowadzące do opadania połowy twarzy. Borelioza potrafi też uderzyć w serce, stawy, a nawet zaatakować układ nerwowy, prowadząc do zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych.

Większa świadomość – więcej zgłoszeń

Jak zauważa Cyryla Staszewska, wzrost liczby przypadków to nie tylko efekt rosnącej liczby ukąszeń, ale również wyższej świadomości społecznej. Coraz więcej osób nie ignoruje już obecności kleszcza na skórze. Zamiast próbować usuwać go samodzielnie – często niewłaściwie – zgłaszają się po pomoc medyczną.

To zmiana pozytywna, bo szybka reakcja i obserwacja miejsca wkłucia pozwala zwiększyć szansę na wczesne wykrycie boreliozy. A to właśnie czas ma tu ogromne znaczenie – im wcześniej choroba zostanie rozpoznana, tym większe szanse na skuteczne leczenie.