Choć tłumów nie było, a urny nie pękały w szwach, 13 kwietnia w Poznaniu odbyło się ważne wydarzenie. Dla mieszkańców Naramowic, Żegrza i Nowych Winograd Południe odbyły się wybory do rad osiedli.
Przeczytaj również: Gdy jedzenie staje się leczeniem
Wybory do rad osiedli. Cisza w lokalach wyborczych
Frekwencja wyniosła zaledwie 5,16 procent. Na pierwszy rzut oka to liczba, która nie napawa optymizmem. Ale za tą statystyką kryją się nie tylko liczby. To również pytanie o to, czy mieszkańcy wierzą jeszcze w realny wpływ na swoje osiedla. Największe zaangażowanie odnotowano na Naramowicach, gdzie do urn poszło ponad 7 procent uprawnionych. To niewiele, ale i tak najwięcej spośród trzech osiedli objętych głosowaniem.
Tam, gdzie zainteresowanie radami osiedli zwykle bywa większe, jak właśnie na Naramowicach, mieszkańcy wiedzą, że to właśnie lokalni radni mogą zabiegać o dodatkową zieleń, nowe place zabaw, remont chodników czy poprawę bezpieczeństwa na ulicach. Tam, gdzie głosowanie odbywa się w ciszy i niemal niezauważenie – szansa na dialog z mieszkańcami zdaje się być wciąż nie do końca wykorzystana.
Nowy początek po trudnych doświadczeniach
Tym razem głosowanie było szczególnie istotne. Na Naramowicach i Żegrzu poprzednie wybory w ogóle się nie odbyły – zabrakło chętnych, którzy chcieliby kandydować. Z kolei na Nowych Winogradach Południe rada została wybrana, ale rozpadła się krótko po rozpoczęciu kadencji. To nie tylko formalność – to sygnał, że coś w strukturze lokalnej partycypacji nie działa tak, jak powinno.
Wybory uzupełniające dały jednak drugą szansę. Nowi radni – choć wybrani przez niewielką część społeczności – wkrótce rozpoczną pracę. Sesje inauguracyjne planowane są na maj. To moment, który może zainicjować zmiany. Wybory się skończyły, ale teraz zaczyna się coś ważniejszego – czas działania.
Wybory do rad osiedli. Słaba frekwencja nie przekreśla znaczenia wyborów
Przemysław Markowski z Wydziału Wspierania Jednostek Pomocniczych Miasta Poznania zwraca uwagę, że taka jest specyfika wyborów uzupełniających. I chociaż niska frekwencja może być rozczarowująca, to ci, którzy oddali głos, pokazali, że wierzą w lokalną demokrację.
Markowski mówi wprost – „ci, którzy mają uprawnienia do wzięcia udziału w wyborach, a z tego nie korzystają, sami robią sobie krzywdę”. Te słowa są przypomnieniem, że nawet najbardziej oddalona od centrum rada osiedla ma realny wpływ na to, jak wygląda codzienność – gdzie stanie ławka, kto zadba o chodnik, czy w sąsiedztwie pojawi się plac zabaw.
Nadzieja mimo ciszy
Choć wybory przebiegły w atmosferze spokoju, a lokale wyborcze świeciły pustkami, to sam fakt, że odbyły się – ma znaczenie. Nowi radni, którzy rozpoczną kadencję w maju, będą mieli szansę przywrócić sens lokalnemu zaangażowaniu. Ich działania mogą przekonać mieszkańców, że głos oddany na sąsiada czy sąsiadkę nie jest zmarnowany, że warto rozmawiać, pytać i zgłaszać swoje potrzeby.
Może właśnie ten spokojny kwietniowy dzień okaże się początkiem nowego rozdziału dla tych trzech poznańskich osiedli. Rozdziału, w którym mieszkańcy zaczną znowu czuć, że ich głos naprawdę się liczy – nie tylko przy urnie.