Miasto, które od lat promuje się jako przyjazne dla pieszych, rowerzystów i klimatu, staje dziś w obliczu decyzji, która dzieli jego mieszkańców. Poznań, w sercu którego zieleń i przestrzeń publiczna miały iść w parze z nowoczesnością, szykuje się na wycinkę kilkudziesięciu dorodnych drzew. Wszystko to w związku z budową nowej linii tramwajowej na ulicy Ratajczaka i przebudową ważnego skrzyżowania w centrum miasta. Dla jednych to konieczny krok ku przyszłości. Dla innych – nieodwracalna strata.
Przeczytaj również: Trzeci album projektu My Name Is Poznań już gra w duszy miasta
Zgoda na wycinkę drzew – i fala sprzeciwu
Poznańskie Inwestycje Miejskie, odpowiedzialne za realizację inwestycji, uzgodniły z Wydziałem Klimatu i Środowiska usunięcie aż 40 drzew i 362 metrów kwadratowych krzewów. To nie tylko rośliny – to fragment krajobrazu, pamięci miejsca, codziennych spacerów mieszkańców. Decyzja wywołała natychmiastową reakcję społeczników i lokalnej społeczności. Stowarzyszenie Plac Wolności alarmuje, że mowa o wysokich, dojrzałych drzewach, sięgających trzeciego piętra. Ich zachowanie było celem wspólnych działań mieszkańców i Rady Osiedla – bezskutecznie.
Co więcej, jak podkreślają aktywiści, początkowe zapowiedzi mówiły o przesadzeniu drzew. Tymczasem, jak wynika z dokumentów, PIM wystąpił o zgodę na wycinkę – nie o ich przeniesienie w inne miejsce. Dla wielu mieszkańców to poczucie zawodu i utraty zaufania do miejskich instytucji.
Wycinka drzew. Mniej przestrzeni dla ludzi, więcej dla torów?
Kontrowersje budzi nie tylko sama wycinka, ale i kształt planowanej inwestycji. Społecznicy wskazują, że projekt przewiduje zwężenie chodników na ul. Ratajczaka. To działanie stoi w sprzeczności z założeniami Programu Centrum, który miał na celu zwiększenie dostępności i komfortu dla pieszych.
Zamiast miasta przyjaznego przechodniom – więcej betonu, mniej przestrzeni do życia. Stowarzyszenie Plac Wolności apeluje o rozważenie alternatyw: jednym z pomysłów jest wprowadzenie torowiska jednokierunkowego. Taka zmiana pozwoliłaby ocalić część drzew i zachować szerokie, wygodne chodniki.
Zieleń nie jako dodatek, ale fundament miasta
Krytyka społeczników sięga głębiej niż samego projektu ulicy. Zarzucają władzom miasta brak konsekwencji w działaniach na rzecz walki z miejskimi wyspami ciepła oraz przystosowania do postępujących zmian klimatycznych. Drzewa, które dziś mają zniknąć, pełniły nie tylko funkcję estetyczną – były naturalnymi filtrami powietrza, dającymi cień, schronienie, ukojenie w upalne dni.
Współczesne miasta na całym świecie dostrzegają coraz mocniej, jak ogromną wartość niesie za sobą miejska zieleń. Dlatego decyzje o jej usuwaniu – nawet w imię postępu – wymagają rozwagi, empatii i szczerego dialogu z mieszkańcami.
Obietnice nowych nasadzeń – czy to wystarczy?
W odpowiedzi na rosnący sprzeciw, Poznańskie Inwestycje Miejskie zapewniają, że planują przesadzenie części drzew oraz dokonanie nowych nasadzeń w ramach rekompensaty. W styczniu tego roku spółka przekonywała, że przygotowania do przesadzania drzew są już w toku, co ma zwiększyć ich szansę na przetrwanie w nowym miejscu.
Jednak dla wielu mieszkańców te deklaracje to za mało. Argumentują, że nawet najlepiej przeprowadzona akcja przesadzania nie gwarantuje powodzenia – szczególnie w przypadku dojrzałych, wieloletnich drzew. Nowe nasadzenia, choć ważne, potrzebują czasu, by dorosnąć do roli swoich poprzedników. A ten czas – w dobie zmian klimatu – jest coraz bardziej cenny.